lundi 7 janvier 2013

"Nie" Baronowej

Z Baronowa ciezkie zycie jest. Rozstawia po katach, przestawia, pyskuje, syczy, pluje, drapie....no i nie je w jednym pomieszczeniu z plebsem. Ale niby taka niedotykalska i wladcza to szefem ekipy nie jest. Owszem, pazurem przejedzie, strzeli w pysk ale wyjesc z miski sobie da, zrzucic z lozka czy pancinych kolan tez. Odchodzi wtedy z wielkim burczeniem i pyskuje w kacie. Potem przybiega do mnie z wielkim miaukiem i pretensjami i wpycha sie na klawiature czy pod ksiazke na "sam na sam" ze swoja pancia ;)

****

7 commentaires:

  1. O, to widzę, że z moim Boryskiem to mam 'lajcik', bo tylko pyskuje i próbuje rządzić, ale jak piesa mu prawie głowę odgryzła, bo chciał zobaczyć co ma w misce to grzecznie omija ją szerokim łukiem;P

    RépondreSupprimer
  2. Jakbym o Kropeczce czytała, no wypisz wymaluj.... I jeszcze ten wzrok, którym patrzy na pancie siedzącą z konkurencją na kolanach, pełen wyrzutu i zdziwienia. Można się załamać :)

    RépondreSupprimer
  3. I taka też jest moja krówka Misia. Z wyglądu jak Cessna. Z zachowania jak Cessna. Bardzo się boi moich kotów (zwłaszcza Filipka, 10 kg czarnego, ciężkiego kota), ale teraz po 13 latach jest zdecydowanie odważniejsza. Wskakuje do mnie na łóżko (ho ho ho!), układa się przy mnie na poduszce i udaje, że w ogóle nie widzi i nie czuje mojego głaskania po główce, karczku i... (to dopiero odwaga) po zadku! Uwielbia być ze mną sam na sam. Wtedy nie ma konkurencji. Ale gdy się zapomni, potrafi palnąć łapką w Filipka. A on jej wtedy ustępuje. No ale to wtedy, gdy Misia się zapomni, przez większość czasu się kontroluje, niestety i na ogół wycofuje. Ale jest cudowna, różowy noseczek, różowe gardziołko, chód kołyszącej się Marilyn Monroe. :-)

    RépondreSupprimer
  4. zastanawiam sie czy laciatki tak wlasnie nie maja z tym dostojenstwem i praniem po pyskach :)

    RépondreSupprimer
  5. A nie, to nie jest regułą :-) Moje dwa pierwsze koty (zdecydowałam się na dwóch identycznych prawie, jak braci, dorosłych, po zmarłej sąsiadce) to właśnie łaciatki. Gucio i Felutek. Były cudowne, pieszczotliwe, kolankowe, wręcz zachłanne jeśli chodzi o miłość, o uwagę. Towarzyskie (pochodziły ze stada złożonego z 5 kotów), od razu przyjęły kotkę piwniczną bez ceregieli.
    Może trudniejsze do życia w stadzie, bardziej wycofane, są koty wcześnie pozbawione matki (matka uczy różnych zachowań, także stadnych), bardzo ostrożne, niepewne, same poznające życie, nowości, nie mające zbyt wiele doświadczeń, zdane tylko na siebie, swoje pojmowanie świata. Może tak być.
    A moje łaciatki ukochane nauczyły mnie kochać koty, bo trafiłam na osobniki wyjątkowe. Miłość do kotów mi została, nie przejmuje mnie zniechęceniem kot "trudniejszy", bo wiem że koty są wspaniałe i ułożenie wzajemnych stosunków zawsze się udaje, wcześniej lub później, lub w trochę mniejszym stopniu. Ale akceptuję te granice. To zawdzięczam naukom i podglądaniu moich pierwszych w życiu kotów, łaciatków. :-)

    RépondreSupprimer
  6. A ja Panią Baronową i tak uwielbiam. :)
    Poza tym - ktoś musi koty żelazną łapą trzymać. ;)

    RépondreSupprimer